To dość nietypowy fenomen praktycznie na skalę całego naszego kontynentu (oczywiście mowa tu o bogatszych państwach Europy [w tym Polskę]), że wielu obywateli średnio przytyło o kilka kilogramów. Czy jest to wina kwarantanny? A może ludzie zaczęli się masowo obżerać?
Nie ma jednoznacznej odpowiedzi
Eksperci twierdzą, że ludzie odcięci od możliwości podróżowania, zwrócili się w stronę jedzenia – tzw. ,,comfort food” (jedzenie na pocieszenie – ang.) przez co naturalnie sprzedaż produktów tłustych, oraz bogatych w węglowodany znacznie wzrosła. Na takie produkty możemy zakwalifikować chipsy, batoniki, paluszki, oraz wiele innych przekąsek. Ograniczenie możliwości ruchu również zrobiło swoje, ponieważ ludzie nie mogli uprawiać sportu, a jedynie przesiadywać w domu – i owszem, można przecież ćwiczyć w domu, jednakże ograniczone miejsce w większości domostw sprawiło iż chęć na treningi spadła drastycznie, nie mówiąc już o tym, że bardzo szybko skoczył poziom stresu odczuwanego przez statystycznego Europejczyka, z racji kłamliwych doniesień mediów odnośnie Chińskiej grypy z Wuhan.
Siedzenie w domu = przeglądanie internetu z nudów
Wiele osób, które interesowały się swoją dietą, Praktycznie każdy blog kulinarny rzucił się do pisania mniej lub bardziej pomocnych przepisów, tylko po to aby polepszyć swoje zasięgi w internecie, w większości jednak przyczyniając się do większości szkody niż pożytku. W końcu większość osób robi to na ,,własną odpowiedzialność” – ale ile jest osób, które dokładnie sprawdzają co jedzą? Dlatego też, oprócz niezbyt udanych programów ,,kulinarnych” ludzie pomyśleli, że są w stanie być drugim Gordonem Ramsay’em gotując w większości powtarzalne i nudne potrawy jak spaghetti – i tak zaczęło się tycie.
Jedzenie na dowóz
Jeszcze inna część społeczeństwa całkowicie zrezygnowała z gotowania – i zdecydowała się zamawiać fast-foody, aby poprawić sobie humor. Niestety, ale sytuacja się nie poprawiała, pudełka po pizzy tworzyły już ładny stosik, a nam w pasie przybyło. Sporo. Statystycznie 6-10kg. Niestety ale to najgorsza droga, jaką większość osób wybrała – i szczerze powiedziawszy nikogo tu nie winimy – w końcu nikt z nas nie wie, co przyniesie jutro, a głód jest jeszcze gorszy od choroby.
Jak temu zaradzić?
Otóż to proste, wystarczy, że zakupimy ODPOWIEDNIĄ* (*odpowiednią = napisaną przez osobę z potwierdzoną reputacją oraz wykształceniem dietetycznym) w której znajdziemy smaczne przepisy na zdrowe posiłki. Zmuszenie się do ćwiczeń w domu też jest (po części) dobrym pomysłem, ponieważ trochę ruchu pozwoli nam na łatwiejsze wrócenie do formy później, kiedy to kwarantanna zostanie w pełni zniesiona.
Inny – alternatywny sposób?
Jeśli nie mamy ochotę na wyżej wymienione sposoby, zawsze możemy skorzystać z innej opcji – chociaż nie będzie ona dla wszystkich. Jedna z nich to wyjazd w miejsca, gdzie nie ma zbyt wiele osób (na wieś, do domku letniskowego w górach, etc.). Większość osób z górnej warstwy średniozamożnych osób tak robiło na przestrzeniach dziejów, w dzisiejszych czasach również jest to często wykorzystywany sposób na powrót do formy.